Rok spędzony w Teesside, czyli refleksje uczestnika programu TEMPUS. Grupa studentów jadących do Zjednoczonego Królestwa na wymianę, czuła panikę często zwaną dreszczem niepokoju. Zupełnie niepotrzebnie, przecież studia to studia- nic nadzwyczajnego, a przynajmniej w globalnym rozumieniu. Różnice dało się dostrzec już na początku: zachwycający był program wybierania modułów. Status uczestnika programu TEMPUS pozwalał na całkowicie wolny wybór zgodny z zainteresowaniami, które, jak by nie było, dopiero się kształtują. Efekt: to co wydawało się do tej pory fascynujące, przestało być już tak ciekawe lub też stwierdzenie: "To jest to!". Innym nowym na tę skalę elementem studiów w Teesside jest tzw. "self-studying", czyli samodzielna praca ze źródłami. W naszym systemie edukacji nie jest zbyt popularną metodą nauki, a próby stosowania tej techniki przez wykładowców budzi najczęściej sprzeciw studentów. A szkoda, bo konsekwentne stosowanie reguł przynosi efekty dużo lepsze- konsultacje traktowane jak chleb powszedni pozwalają utrzymać jakość pracy na dobrym poziomie, a jakaż jest satysfakcja z osiągniętego całkowicie samodzielnie wyniku! Podsumowując: pobyt w Teesside zdecydowanie umocnił wiarę we własne możliwości, nie wspominając już o doświadczeniach poznania nowego kraju i kultury, które w obliczu nieuniknionej i pożądanej integracji z Unią Europejską dały tym studentom przedsmak "Raju"...
Agnieszka Daniszewska
|